niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 3.



  - Ivan - zobaczyłam rękę wyciągniętą ku mojej. Zastanawiałam się, czy to co widzę nie jest przypadkiem fatamorganą, widywaną przez wycieńczonych osobników na pustyni. Starając się opanować ogólne podniecenie podałam siatkarzowi dłoń

 - Julia- odpowiedziałam z uśmiechem. Zastanawiałam się, czy mężczyzna poczuje drżenie moich rąk. 

Po chwili zapadła niezręczna cisza, którą zaraz przerwała pani Stasia, pytając po co przyszłam. 

   Uświadomiłam sobie, że z czajnikiem w ręce muszę wyglądać dość niecodziennie. Onieśmielona i zawstydzona obecnością siatkarza cicho wydukałam, że zepsuł mi się czajnik. Spytałam się, czy pani Stasia mogłaby mi pokazać jeszcze raz, jak go uruchomić. Staruszka powiedziała jednak, że Ivan na pewno z chęcią mi pomoże, gdyż on także zna stare sztuczki  dotyczące przedmiotów z całego domu. Nie spierając się, powoli wyszłam z pokoju pani Stasi kierując się na górę. Idąc po schodach cały czas czułam na sobie wzrok Zaytseva. Kiedy weszłam do pokoju, podłączyłam czajnik do gniazdka i z pytającą miną czekałam na ruch mężczyzny. Ten chwycił czajnik. pokręcił czymś z tyłu, dwa razy pstryknął guzikiem, nalał wody do czajnika, ustawił na podstawce, nacisnął włącznik i uśmiechnął się tryumfalnie. Wszystko działało jak należy. Zdziwiona popatrzyłam na siatkarza.

   - Jak to zrobiłeś?- spytałam z niedowierzaniem.

   - Wystarczy trochę czarów.- mówiąc to uśmiechnął się szelmowsko. Chwilę potem widząc moje nieco zirytowane spojrzenie, dodał jeszcze :- wystarczy obrócić kabelek o 360 stopni, a potem szybko dwa razy pstryknąć włącznikiem- wyjaśnił z uśmiechem, po czym jeszcze raz zademonstrował wykonane wcześniej czynności. 

 

   Kiedy wszystko już mi wytłumaczył, w ramach podziękowania zaproponowałam mu filiżankę herbaty. Ochoczo zgodził się, siadając na drewnianym krześle przy stoliku. Już drugi raz tego południa zapadła niezręczna cisza, którą przerwałam pytaniem o siatkówkę. Rozmawialiśmy o niej w wielu aspektach : jego klubu, reprezentacji. Ja przekonywałam go, że to Polacy są mistrzami tej dyscypliny, on z uśmiechem zaprzeczał. A uśmiech to miał uroczy.

 

   Po około godzinie rozmowy, która w międzyczasie zeszła na zupełnie inne tory , Ivan stwierdził, że już czas na niego. Trochę szkoda mi było żegnać tak wybornego towarzysza do dyskusji, ale cóż- takie życie sportowca. Jeszcze raz podziękowałam za naprawę sprzętu i uścisnęłam rękę mężczyźnie. Kiedy wyszedł posprzątałam w kuchni, a kiedy skończyłam, zaczęłam czytać książkę. Długo jednak nie wytrzymałam, gdyż rozpierała mnie energia i wiedziałam, że muszę ją jakoś wykorzystać. Jako że dochodziła 22 i było już przyjemnie chłodno, postanowiłam pobiegać. Przebrałam się więc w szarą bokserkę i turkusowe sportowe spodenki. Na nogi założyłam biało- niebieskie nike'i, wzięłam i-poda i wyszłam z domu. Włączyłam Black Sabbath- Paranoid i zaczęłam biec. Truchtem przemierzałam nastrojowe, wąskie uliczki Maceraty, wsłuchana w rytm szumiącej w uszach muzyki. Z domów stopniowo wylegali ludzie. Taki był urok tego kraju- życie zaczynało się tu dopiero po 22. Mijałam barwne kawiarenki i urokliwe sklepiki z różnymi wyrobami. W końcu, tak bardzo zagłębiłam się w kręte uliczki, że postanowiłam się wycofać, bojąc się, że mogę mieć problemy ze znalezieniem drogi powrotnej. Nieco zmęczona wracałam teraz już wolniej do domu. 

 

   Kiedy dotarłam do chatki ledwo dyszałam. Cicho weszłam do wody i jeszcze raz tego dnia weszłam pod prysznic. Pomyślałam, że jestem chyba najczęściej myjącym się mieszkańcem tego kraju. Po skończonej kąpieli przebrałam się w figi i dużą koszulkę, sięgającą mi mniej więcej do pół uda. Pierwszy raz od swojego przyjazdu do Włoch postanowiłam  odpalić laptopa. Weszłam na facebooka, dodałam kilka zdjęć, które zrobiłam po przyjeździe, pogadałam z Zuzą- moją przyjaciółką, przejrzałam demotywatory i skrupulatnie obejrzałam nowe filmiki od Igły. Potem, przecierając już sennie oczy wyłączyłam komputer i schowałam go do pokrowca. Zmęczona bardzo intensywnym dniem położyłam się i szybko zasnęłam.


No więc trzeci rozdział tych bzdur, lepiej nie czytać, bo aż żal dupę ściska, co to ma być. Ale jeśli już hardkorowy człowieku, który dobrnąłeś do końca, czytasz nawet to, to pozostaw po sobie komentarz- nic tak nie motywuje do pisania jak właśnie one :D Poza tym zapraszam  tutaj i tu na blogi o siatkówce moich przyjaciółek :)

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział :)
      Pozdrawiam!

      Usuń