poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 2

  Obudziłam się około godziny 20. Jeszcze trochę senna ruszyłam w kierunku łazienki. Wzięłam zimny prysznic, który cudownie orzeźwił mnie i dodał energii. Na dworze było upalnie, więc nie wytarłam dokładnie kropelek wody, które przyjemnie chłodziły moje ciało. Owinęłam mokre włosy ręcznikiem i zrobiłam delikatny makijaż.  Poszłam do pokoju i ubrałam się w krótkie, dżinsowe spodenki i zwiewną bluzkę na ramiączka. Na nogi założyłam ukochane japonki, a włosy związałam w niedbały kucyk. Byłam gotowa do pracy. Szybkim krokiem zeszłam na parter, kierując się do wyjścia. Pani Stasia pewnie drzemała lub oglądała telewizję, gdyż przez drzwi od pokoju słyszałam stłumione dźwięki telewizora. Bojąc się, że swoim tupotem obudzę staruszkę, na paluszkach skierowałam się do wyjścia. Doszłam do samochodu i przystanęłam, zastanawiając się, w jakiej kolejności zanieść do domu pudła i walizki. Po chwili zdecydowałam, że na pierwszy ogień pójdzie karton z ciuchami i duża, błękitna torba podróżna. Pudło w dość ciekawym położeniu objęłam ramieniem, jednocześnie przyciskając je do klatki piersiowej, a torbę niosłam po prostu w drugiej ręce. Dziarskim krokiem ruszyłam z powrotem, weszłam do domku, z niemałym trudem wspięłam się po schodach, przy okazji potykając się na jednym ze schodków. W końcu, po pokonaniu tej jakże długiej i męczącej trasy, pakunki wylądowały na podłodze w pokoju. Z niemałym żalem stwierdziłam, że to dopiero część całego ekwipunku. Nieco mniej energicznie poszłam po następną partię.

  Po dwóch godzinach zmęczona opadłam na łóżko. Czułam, że w moich mięśniach poczuję jutro skutki dzisiejszej pracy. Ale pomyślałam, że było warto- prawie trzy czwarte bagażu miałam już przeniesione do pokoju. Nieco szczęśliwsza, że prawie cała praca już za mną, udałam się pod prysznic, gdyż od dźwigania tych gratów zrobiło mi się gorąco i byłam cała mokra. Już drugi raz tego dnia weszłam pod chłodny prysznic, który trochę ukoił ból mięśni i orzeźwił ciało.


  Po umyciu się, poczytałam chwilkę książkę, ale zaraz pomyślałam, że pójdę coś zjeść, ponieważ trochę burczało mi w brzuchu. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i w tej samej chwili pacnęłam się dłonią w czoło. Lodówka świeciła pustkami- po wczorajszej podróży została mi tylko jedna sucha bułka. Nie widząc innego rozwiązania, szybko zmieniłam styrane życiem japonki na trochę porządniejsze sandałki, wzięłam torebkę, klucze i wyszłam z domu. Będąc na parterze, chciałam się spytać pani Stasi, czy nie potrzebuje czegoś ze sklepu, ale zza drzwiami usłyszałam rozmowę. Postanowiłam, że nie będę przeszkadzać- w końcu mógł to być ktoś naprawdę ważny. Pomyślałam, że wieczorem, gdy gościa pewnie już nie będzie spytam się staruszki, czy  czegoś nie potrzebuje.


  Szybkim krokiem wyszłam z domu, kierując się w stronę furtki. Zza dość dużego drzewka oliwkowego, wyłoniła się sylwetka mojego autka. Podchodząc bliżej, zobaczyłam, że na podjeździe stoi też inny samochód i to nie byle jaki. Czarny, błyszczący, wyglądał, jakby dopiero ktoś zabrał go z salonu. Zapewne pachniał jeszcze nowością . Zaczęłam zastanawiać się, kim jest tajemniczy gość pani Stasi. Mało kto może pozwolić sobie na taką zabawkę. Myśląc o tym, wsiadłam do swojego, mizernie wyglądającego fiacika.


  Wyjechałam z posesji i uświadomiłam sobie, że nie mam bladego pojęcia, gdzie znajduje się najbliższy sklep.

Pozostawało mi tylko liczyć na łut szczęścia, lub życzliwego przechodnia, który wskazałby mi drogę do najbliższego marketu. Okazało się jednak, że nikogo nie muszę fatygować, gdyż po jakimś kilometrze jazdy zauważyłam mały supermarket. Zaparkowałam samochód, weszłam do środka, gdzie przyjemnie szumiała klimatyzacja, co stanowiło miłą odmianę od upalnej temperatury na zewnątrz.

   Niespiesznie chodziłam między regałami wybierając potrzebne mi produkty. Gdy stwierdziłam, że mam już wszystko, co jest mi niezbędne do przeżycia, udałam się do kasy i zapłaciłam za zakupy. Nie było tego bardzo dużo, więc spokojnie zdołałam donieść je do samochodu. Usiadłam na miejscu kierowcy i ruszyłam z powrotem do domu.


  Kiedy zajeżdżałam na podwórko, zobaczyłam, że na podjeździe dalej stoi czarne Audi. Postanowiłam, że nie będę wnikać do kogo należy auto. Wzięłam więc zakupy, zamknęłam samochód i poszłam w stronę domu. Po pięciu minutach szykowałam sobie w kuchni ulubione kanapki. Miałam ochotę na herbatę, więc chociaż było gorąco, postanowiłam, że ją zrobię i ewentualnie schłodzę kostkami lodu. Włożyłam jedną torebkę z herbatą do kubka, nalałam wody do czajnika, wcisnęłam przycisk - i nic się nie stało. Spróbowałam jeszcze raz- to samo. Przypomniało mi się, że pani Stasia mówiła mi coś o tym, że czajnik nie zawsze działa, ale byłam wtedy zbyt zmęczona, aby dobrze wyłapać takie szczegóły. Zrezygnowana, zeszłam na dół z zamiarem spytania się gospodyni, jak uruchomić nie do końca sprawne urządzenie. Zaaferowana zupełnie zapomniałam, że tajemniczy gość może jeszcze przebywać u staruszki. Szybko zapukałam w drzwi, a gdy usłyszałam ciche "proszę", energicznie weszłam do pokoju. W oczy od razu rzuciła mi się życzliwa twarz pani Stasi i nieco zdziwiona, ale równie sympatyczna twarz młodego mężczyzny. Oniemiałam. Właśnie stanęłam twarzą w twarz z Ivanem Zaytsevem.




5 komentarzy:

  1. O ty kurwa maciek - Zaytsev <3 Ciekawie, ciekawie... :D Czekam na następny :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!!!! :))) Czekam na więcej ;3
    Zapraszam do siebie na nowy m:)
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli masz ochotę, zapraszam na coś nowego- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
    buziaki, S. ;*
    (przepraszam za zaniedbania, postaram się wszystko ponadrabiać w Święta ;*)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby Ivan miał także zamieszkać w uroczym domku Pani Stasi? A może jest członkiem rodziny właścicielki? Umieram z ciekawości i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ( oczywiście o ile będziesz miała ochotę i czas) http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń