Rozdział 1.
-Ty debilu!- tak w ocenzurowanym znaczeniu brzmiały moje słowa, skierowanego do auta przede mną. Mało brakowało, a nieźle zarobiłby ode mnie w tył. Nerwowo zaciskając ręce na kierownicy, policzyłam w myślach do dziesięciu. Trochę uspokojona ruszyłam dalej, błądząc po zatłoczonych uliczkach Maceraty. W końcu, po około 20 minutach ciągłego cofania, skręcania i pytania przechodniów o drogę, znalazłam się przed moim nowym miejscem zamieszkania. Moim oczom ukazał się uroczy, niewielki domek.
- Prześliczny.- powiedziałam sama do siebie, podziwiając go z zapartym tchem. Dom wyglądał jak typowa, włoska chatka. Miał białe, tynkowane ściany, pomarańczowe dachówki, a z uroczego, metalowego balkonika spływały soczysto-czerwone pelargonie.
- Prawda?- usłyszałam kogoś z tyłu. Odwróciłam się na pięcie, a mojemu spojrzeniu ukazała się starsza pani, z ciepłym uśmiechem na ustach. Odwzajemniłam gest i spytałam:
- Pani Stanisława Rossi? Dziękuję, że zgodziła się pani wynająć mi lokum.
- Ach, tak- Pani Stasia jeszcze raz uśmiechnęła się pogodnie.- Kochanie, cieszę się, że zamieszka ze mną ktoś z Polski. Tak dawno nie widziałam swojego kraju... Od dawna mieszkam sama, nawet nie wiesz, że w końcu znalazłam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. - Wydało mi się, że w oczach staruszki ujrzałam łzę wzruszenia.- Ale czym ja mówię, na pewno jesteś zmęczona po podróży. Chodźmy pokażę Ci twój pokój. - Pani Stasia dziarsko wzięła mnie pod ramię, prowadząc przez zacienione podwórko.
W środku domek okazał się być równie przytulny jak z zewnątrz. Białe ściany, klasyczne meble ze starego drewna i kafelki na podłodze, podkreślały prowansalski charakter wnętrza. Mój pokój znajdował się na piętrze, po lewej stronie. Po prawej, jak zaraz miałam się dowiedzieć, była łazienka, a obok mini salonik z aneksem kuchennym. Gospodyni zostawiła mi pęk kluczy, pokazała, jak włączyć czajnik, który ponoć ostatnio nie działał do końca sprawnie i taktownie wycofała się, pozostawiając mnie samą. Zmęczona po ciężkiej podróży opadłam na łóżko, jak się okazało, bardzo wygodne. Po dwóch dniach jazdy samochodem, byłam bardzo zmęczona, więc tylko zdjęłam buty i wślizgnęłam się pod kocyk,który zostawiła mi gospodyni. Odpływając w objęcia Morfeusza, pomyślałam jeszcze, że mój pobyt tutaj chyba będzie udany...
A mi się tam dziubencjo podoba :D Czekam na rozwinięcie akcji no i oczywiście na pojawienie się włoskich siatkarzy *.*
OdpowiedzUsuńZaczyna się ciekawie . Czekam na ciąg dalszy i w wolnym czasie zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/2013/03/rozdzia-10.html#comment-form
OdpowiedzUsuńZapowiada się niezwykle ciekawa i wciągająca historia. Spodobał mi się ten pierwszy rozdział :) Będę tu częstym gościem i dodaję Twój blog do moich " czytanych i polecanych" :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń