Zdeterminowana wcześniejszym postanowieniem wzięłam prysznic, ubrałam się bardziej elegancko niż zwykle (w końcu miałam wyruszyć na poszukiwania pracy) i zrobiłam delikatny makijaż. Później zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym zjeść na śniadanie. Wybór padł na naleśniki i już po kilkunastu minutach zajadałam się placuszkami z nutellą. Po śniadaniu posprzątałam w kuchni, przy okazji tłukąc jeden z kubków. W końcu, kiedy uznałam, że w domu wszystko jest już względnie posprzątane i ogarnięte, spakowałam torebkę, wzięłam swoje CV i byłam gotowa na podbój Italii.
Pięć godzin później zmęczona i rozczarowana opadłam na wiklinowy fotel przed klimatyczną kawiarenką. Nie dość, że w wielu miejscach po prostu odrzucono moje podania, to w tych, w których wnioski rozpatrzone były pozytywnie, warunki umowy były beznadziejne. Zaczęłam zastanawiać się, czy aby wyjazd do Włoch nie był przypadkiem złym pomysłem. W Polsce miałam niezłą pracę, rodzinny dom, przyjaciół. Po chwili jednak uznałam, że potrzebne mi było tymczasowe oderwanie się od tego co było i przejście na zupełnie inny tor.
- Cześć, mogę się dosiąść? - usłyszałam głęboki męski głos. Leniwie otworzyłam oczy, i ujrzałam postawną sylwetkę Ivana.
- Jasne.- odpowiedziałam, ale zaciekawiona spytałam po chwili- Nie boisz się, że możesz napotkać zgraję fanek?
Mężczyzna w odpowiedzi delikatnie pokręcił głową i uroczo się zaśmiał, a kiedy to robił, w jego policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Julia!- w myślach przywołałam się do porządku, gdyż stwierdziłam, że wgapiam się w niego za długo. Stanowczo za długo.
- Zamawiasz coś? Polecam Latte Macchiato, mają naprawdę dobre.- powiedział z delikatnym uśmiechem, od którego kręciło mi się w głowie.
- Skoro tak mówisz, to spróbuję. A ty co wybierasz?
- Cappuccino ze śmietanką i posypką czekoladową.
- Nie wiedziałam, że siatkarze mogą sobie pozwolić na takie smakołyki.- zaśmiałam się.
- Bo nie mogą.- Odpowiedział i uśmiechnął się szelmowsko. Oj, za dużo mi było tych uśmiechów na jeden dzień. Musiałam szybko zmienić temat, aby całkowicie nie zatopić się w tych niebieskich tęczówkach, które teraz spoglądały na mnie... z ciekawością? Nutką ironii? A może szczęścia? Nie wiem, ale musiałam kategorycznie przestać im się przyglądać. Zaraz. Teraz.
Akurat chciałam spytać przyjmującego, co robi w takim miejscu, o takiej porze, gdy powinien być na treningu, podszedł do nas kelner. Zaczął nawijać po włosku, a że niezbyt dobrze władałam tym językiem, zostawiłam zamawianie kaw Ivanowi.
W oczekiwaniu na kelnera, zadałam wcześniej pomyślane pytanie. Okazało się, że siatkarz został zwolniony z treningu, gdyż dokucza mu niewielka kontuzja kostki. Wyjaśnił, że to nic wielkiego i niedługo będzie mógł normalnie trenować, a chwila wytchnienia bardzo mu się przyda. Na wieść o tym poprawił mi się humor, a gdy skosztowałam kawy dostarczonej przez kelnera, całkowicie się odprężyłam i pomyślałam, że na szukanie pracy mam jeszcze czas. Jakby na sygnał, z ust Włocha padło pytanie
- A czego tu szukasz tutaj o tej porze, w takim stroju? - zapomniałam, że elegancko ubrana niezbyt przypominałam Julkę sprzed kilku dni. Szczerze mówiąc, miałam wielką ochotę przebrać się w coś sportowego, a nie paradować w obcisłej spódnicy, która do najwygodniejszych nie należała.
- Pracy szukam. Bezskutecznie jak na razie.- odpowiedziałam z grymasem na twarzy.- Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się coś znaleźć. Inaczej może być ciężko.- dodałam.
- Mieszkaniem się nie martw, babcia tak Cię polubiła, że nawet gdybyś nie miała pieniędzy, nie miałaby serca Cię wyrzucić. Ciągle opowiada, jaka jesteś uczynna, miła, troskliwa. Zepchnęłaś mnie na boczny tor.- zaśmiał się widząc moje zarumienione policzki.
Boże, Julka, nie gap się tak, bo jeszcze chłopak się poczuje molestowany wzrokiem!- zganiłam się w myślach już nie wiadomo który raz. Nie wiedząc, co odpowiedzieć odparłam, że gdyby się postarał, byłby pierwszy w rankingu. On tylko nie wiadomo który już dziś raz zaśmiał się, a potem spojrzał mi głęboko
w oczy. Trwało to może ułamek sekundy, ale poczułam jakby... lżej. Jakby... weselej? Nie wiem, ale kiedy po tym ułamku sekundy, usłyszałam, że Ivan musi już iść, momentalnie uszedł ze mnie beztroski humor.
- Szkoda, naprawdę miło się gadało.- Naprawdę było mi szkoda, że to popołudnie się kończy.
- Wierz mi, że chciałbym zostać, bo nie ma nic lepszego od dobrej kawy w doborowym towarzystwie- uśmiechnął się delikatnie, a mi zdawało się, że na jego policzkach ujrzałam cień rumieńca.
-A może masz czas jutro w porze lunchu, skoczylibyśmy na miasto coś zjeść? Znam świetną restaurację.- Zapytał i sprawiał wrażenie onieśmielonego, ale w jego oczach widziałam wielką nadzieję i determinację. Szczęśliwa skwapliwie przyjęłam propozycję, a niebieskie tęczówki rozbłysły i Ivan znów się uśmiechnął.
- W takim razie do zobaczenia jutro. Przyjadę po Ciebie.- powiedział, zawołał kelnera, aby opłacić rachunek, co chwilę zajęło, gdyż upierał się, że zapłaci też za mnie. W końcu, ostatecznie pożegnał się i odszedł, jeszcze raz oglądając się za siebie i posłał mi jeszcze jeden uśmiech.
Dziwnie lekkim krokiem, wstałam od stolika, uśmiechając się od ucha do ucha, i poszłam w stronę samochodu. Dojechałam do domu i prawie od razu poszłam spać, ale od emocji dzisiejszego dnia nie mogłam usnąć. W końcu zasnęłam i- może mi się zdawało, a może nie?- W moim śnie przeważała twarz roześmianego Ivana Zaytseva.
Przepraszam, za to coś na górze, to nie tak miało być, nie tak. Pardzio mnie molestuje pytaniami o nowy rozdział, to masz i umrzyj ze śmiechu i polewki ze mnie, kurde. W ogóle ja nie wiem, czy ktoś to czyta, a jeśli czyta to człowieka podziwiam. Ja nie dałabym rady znieść takiego gniota. Aha, a jeśli już czytasz, to proszę skomentuj, bo nie wiem, czy bez czytelników jest jeszcze sens pisać to coś. Ja uważam, że nie ma, ale Pardzio każe mi się nie poddawać, bo w sumie "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą". No to sajo nara, i czymajcie się, już niedługo pierwszy meczyk Polaków na LŚ!!!
CZYTASZ?= SKOMENTUJ ( bo nie wiem, czy kontynuować tego gniota :D)